Szafki nocne
Już od dłuższego czasu zastanawiałam się, jakie szafki
nocne wymyślić do sypialni. Zakupilismy spore łóżko co zredukowało trochę i tak niedużą już przestrzeń po obu jego bokach.Tak sobie stało i czekało na wenę, jako że generalnie nie gustuję w "zbieraczach śmieci" jak nazywam klasyczne szafki nocne. Wena nadeszła pewnego niedzielnego popołudnia. Swoim
starym zwyczajem, jeśli jestem w stanie zrobić coś sama, nie kupuję. Tak oto na
tapetę idą dwie drewniane skrzynki po winie.
Farba akrylowa w kolorze białym, pędzel,
klej do decoupage, papier ryżowy, werniks i jedziemy
.
Szafki sztuk dwie, jedna damska, druga męska
zawędrują do sypialni określając tym samym też kto gdzie ma spać i swoje graty
zostawiać.
Kolejny krok to zaprzyjaźnienie się z wiertarką. Rzecz, która napawa
mnie strachem od samego poczatku projektu. Z racji niedyspozycyjnosci ślubnego
trzeba sobie radzić. Zasady działania objaśnione nieco mętnie przez telefon,
nawet uświadomił mnie o istnieniu jakiejś tam gwiazdki do dokręcania wierteł,
jakoś to bedzie.
No i jakoś to było,
szafki wiszą. Nikt inny takich mieć nie
będzie. Ot co. Tak się zastanawiam, czy moja niechęć do wszelkiego rodzaju
szufladek w takich meblach zda egzamin. Zbierają się w nich różne dziwne
rzeczy, nie wiadomo skąd, nie wiadomo po co i jakim sposobem tam dotarły, efekt
końcowy jest taki że szuflada ledwo się domyka, a telefon, książka itp i tak
leżą na blacie. Także został sam blat. W planie jest, w razie gdyby nie
posiadanie szuflad nie funkcjonowało, postawienie dwóch wiklinowych koszyków,
po jednym w każdej. Koszyki nie bedą miały pokrywki, więc trzeba będzie je
kontrolować, coby sie tałatajstwo nie wysypywalo. Takie moje pobożne życzena ech. Ślubny, jako glówny bałaganiarz w domu zostal uświadomiony, iż wkręty nie są
bardzo mocne (ściema, ale jakoś trzeba się ratować), więc może ryzyko spadnięcia mojego dzieła i roztrzaskania się o
podłogę powstrzyma go od stworzenia kolejnego magazynu cudów wszelkiej maści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz